Jeśli nie masz planu na weekend na Warmii i Mazurach, to się nic nie martw. Będąc teraz w Polsce postanowiłam zaplanować intensywny i aktywny weekend, by wykorzystać słoneczko i przepiękną naturę mojego regionu. Skorzystaj więc z moich pomysłów, i daj znać jak Twój weekend na Warmii i Mazurach wyglądał.
Ach cóż to był za aktywny weekend na Warmii i Mazurach. Mieliśmy w planach mnóstwo miejsc do zwiedzenia i ogrom atrakcji do przyżycia, ale niestety po pierwszym dniu, który rozpoczął się kontuzją kolana, musieliśmy nasz plan nieco udoskonalić, by równie miło spędzić czas, choć odrobinę spokojniej. Region Warmii i Mazur ma tak bogatą ofertę atrakcji, że można byłoby całym rokiem zwiedzać tylko ten obszar Polski, dlatego też postanowiłam, że Weekend na Warmii i Mazurach to będzie mój cykl artykułów o cudownych miejscach i zakątkach mojego regionu.
Warmiński Piątek
Piątek podczas weekendu na Warmii i Mazurach postanowiliśmy spędzić w Parku Rozrywki Bartbo i w Gietrzwałdzie. Słoneczko tego dnia nie dopisywało za bardzo, ale za to piękne kolory nieba, sprawiającego jakby za chwilę miała nadejść burza, na tle zielonych lasów, absolutnie mnie zauroczyły.
BARTBO – JAK DOJECHAĆ?
BARTBO jest zbudowane na dużej przestrzeni między Nidzicą a Olsztynem na trasie 598 (tzw. trasa przez Butryny). Bardzo łatwo trafić w zasadzie z każdej trasy, gdyż są dobre oznaczenia. Także podczas weekendu na Warmii i Mazurach lepiej nie omijać tego miejsca. Ubaw po pachy!
Atrakcje
Po wjeździe na parking przywitała nas uśmiechnięta Pani przedstawiając ofertę parku. Zakupiliśmy opaski zieloną (88 PLN) dla mnie i czarną (190 PLN) dla Hebera, by mieć dostęp do wielu oferowanych atrakcji. Oczywiście każda opaska jest inna, natomiast zielona i czarna pokrywają się w wielu atrakcjach, dlatego też zdecydowaliśmy się na te dwie. Heber dzięki czarnej mógł skorzystać z offroadu ze mną jako pasażerem, zaś dodatkowo miał możliwość długiej przejażdżki Quadem. Stwierdził, że nie wie która z tych atrakcji była fajniejsza 🙂 Aż mu pozazdrościłam tego quada 🙂 Nie trzeba jednak zakupić opasek, by móc skorzystać z wybranych atrakcji Parku. Każda rozrywka może być opłacona indywidualnie, co może w przypadku dzieci jest nawet bardziej opłacalne.
Przygodę w Bartbo rozpoczęliśmy od strzelnicy, która jest bezpieczna i można mieć świetną zabawę, choć strzelanie z łuku do najłatwiejszych nie należy. Do dziś mam siniaka, bo nie słuchałam instruktora i koniecznie chciałam ucelować w swoje ramię 🙂 Strzelanie z innej broni palnej również do najłatwiejszych nie należało, choć udało mi się co nieco ucelować (w sensie punktów).
Przejście parku linowego… również nie jest najłatwiejsze, choć jeszcze 5 lat temu przy psychicznym wsparciu ekipy z Akademii Młodych Noblistów przeszłam czarną trasę, czyli najwyższą i najcięższą, to tym razem nie stanęłam nogą nawet na niebieskiej. Może był to wynik braku słońca tego dnia, lub wiatru, ale jednak strach wziął górę. Nic straconego: off road i quady wynagrodziły nam strach i przyniosły wiele radochy. Bo przyznam się, że na Segwayu nie czułam się najbezpieczniej. Cóż… mój brak skoordynowanych ruchów nie pomógł 🙂
Labirynt w kukurydzy i strefę relaksu musieliśmy tym razem odpuścić, bo jednak za późno wyjechaliśmy z Nidzicy, a w planach był jeszcze wyjazd do Gietrzwałdu. Natomiast przy słonecznej pogodzie, może to być fantastyczna zabawa dla dzieci, a miły odpoczynek dla rodziców.
W Bartbo jest nowa, śliczna Karczma i bar z regionalnymi potrawami, które zachęcały zapachem. Wiedzieliśmy jednak co piątkowy wieczór nam przyniesie, dlatego też zdecydowaliśmy się po kilku aktywnych godzinach i po małej kontuzji kolana, na spróbowanie regionalnego piwa marki Browar Warmia i przepyszne gofry. Kontuzja odbyła się niestety na naszych, dalszych planach weekendu na Warmii i Mazurach. Poślizg na mokrej trawie niekorzystnie wpłynął na zoperowane kolano Hebera, ale dzięki obsłudze Parku Rozrywki i kostkom lodu, udało uniknąć się większej opuchlizny. Po skorzystaniu z wielu atrakcji, odpoczynku w barze, ruszyliśmy dalej przed siebie do Gietrzwałdu, by móc skosztować warmińskich przysmaków w Karczmie Warmińskiej.
Wieczór w Karczmie Warmińskiej
Z Bartbo ruszyliśmy prosto do Gietrzwałdu przez Olsztyn. Myślę, że gdyby ktoś miał czas jeszcze, i przybył wcześniej do Bartbo, mógłby spokojnie zwiedzić olsztyńską starówkę, zobaczyć zamek i park nad Łyną. My już Olsztyn znamy i zwiedziliśmy go rok temu, więc przejechaliśmy prosto miasto, by znaleźć się po 30 minutach w Gietrzwałdzie. A z czego słynie miasteczko? Dla osób wierzących z miejsca objawienia się Matki Boskiej, przy którym zostało zbudowane Sanktuarium Maryjne. Piękna budowla z ślicznym obszarem na około faktycznie robi wrażenie na odwiedzających. Dodatkowo wiara sprawia, że źródełko wody płynące w miejscu objawienia, staje się kultem pielgrzymek.
My natomiast (nie to że nie jesteśmy wierzący 😛 ) postawiliśmy na inną atrakcję Gietrzwałdu, czyli na Karczmę Warmińską. Jeśli ktoś tego miejsca nie zna, ten gapa 😀
Karczma Warmińska, położona nad rzeczką Giławka, otoczona warmińską naturą, sprawia że osoby z tych okolic czują się jak w domu. Zapachy zaś z kuchni przypominały mi dzieciństwo. Wybraliśmy jednak piątek z naszego weekendu na Warmii i Mazurach na posiłek, gdyż wtedy odbywają się podczas wakacji biesiady warmińskie. Przysmaki regionalne, tańce ludowe, lokalne napoje – nie ma nic lepszego w piątkowy wieczór z rodziną.
Ceny w Karczmie są naprawdę nie wysokie na wielkość dań, zaś na 9 osób to i Micha Mnicha wraz z Michą Karczmarza to było za dużo. Tańcom i hulańcom nie było końca. Ostatnią piosenkę, hymn Mazur, udało mi się nawet zatańczyć z młodym tancerzem zespołu Pieśni i Tańca „Warmia” z Olsztyna. Poczułam się, jakbym miała 15 lat i stała w stroju mazurskim na festynie w Marózku. Ah… cóż to były za czasy!
Karczma oferuje również sprzedaż nie tylko produktów lokalnych, ale również możliwość podpatrzenia wytwarzania wyrobów typowych dla regiony: garnki wypalane w piecu, kolorowe witraże, piękne maskotki, wieńce tak popularne na wsiach.
Grzybobranie
Ten piękny dzień, na cudownej ziemi Warmii i Mazur, nastroił nas pozytywnie na kolejny dzień, w którym nieco atrakcji ominęliśmy, a które jeszcze na pewno zwiedzimy. W końcu jestem z Mazur i czas, by mój blog o tym również świadczył 🙂 Natomiast co mnie uradowało tego dnia i przypomniało dziecięce lata, kiedy z babcią wałęsałam się po lesie (zamiast iść do szkoły) w poszukiwaniu jagód i grzybów, to było dostrzeżenie na parkingu leśnym w drodze z Nidzicy do Bartbo dwóch prawdziwków i kilka kurek. Moja radość nie miała końca. Zachowałam się, jakbym miała znów 10 latek i obłędzie poszukiwania grzybów miałam ochotę już pójść w głąb lasu. Na szczęście Heber przypomniał mi o naszych planach i wyjechaliśmy z lasu z kilkoma grzybkami na jajecznicę. Mniam… Mniam…
A o pomysłach na sobotę na Warmii i Mazurach przeczytasz w kolejnym poście, który pojawi się już jutro.