Dżungla w Nepalu – tego się nie spodziewałam!
Podróże po świecie dają niesamowitą możliwość obcowania z florą i fauną, która bywa egzotyczna, ale również nieokiełznana w oczach turystów. Dżungla w Nepalu dokładnie była tym, czym się spodziewałam: nieokiełznaną naturą.
Z początku wydawało mi się, że dzień spędzony w naturalnym środowisku będzie czystą przyjemnością dla oczu i duszy. Jakże się zdziwiłam, kiedy okazał się to tor z przeszkodami. Otóż nasz dzień rozpoczął się od podróży długim kajakiem, w którym nogi drętwiały mi co chwilę, a woda wydawała się zarówno głęboka, jak i niebezpieczna. To wrażenie nie było przesadzone, kiedy po 5 minutach zobaczyłam pierwszego krokodyla na jednym z brzegów rzeki Rapti.
Przeprawa kajakowa rzeką Rapti
20 minut (a może i więcej) podróży kajakowej rzeką Rapti w Parku Chitwan przyniosło wiele emocji. Strach, który był ze mną od początku, zniknął kiedy zobaczyłam osoby pracujące i chodzące spokojnie w rzece, co mnie dosłownie zatkało. Przecież na około było mnóstwo krokodyli, które w zasadzie zdawały się spać, podczas gdy my robiliśmy im zdjęcia, choć przyznam, że z drżącymi rękoma 🙂
Widząc kobiety pracujące na rzekach, a było ich naprawdę wiele, zdałam sobie sprawę jak różne zawody są w innych krajach. Przecież w Polsce w obecnych czasach, raczej nikt nie przemierzałby boso rzeki, by przenosić zebraną roślinność. Ja na przykład nie wejdę do rzeki lub jeziora, kiedy widzę mnóstwo skał, kamieni, które mogą mnie pokaleczyć. W tej rzece, ja w zasadzie nie widziałam dna, a kobiety pracujące, chodziły po dnie odważnie, uśmiechając się przy tym do nas.
Także my również pozostawaliśmy w dobrych humorach, mimo nie aż tak bezpieczniej przeprawy kajakiem, w którym w zasadzie nie można było się poruszać przesadnie, bo każde przechylenie mogłoby się równać przewróceniem. Rzeka z początku była spokojna, jednak momenty, w których były odnóża rzeki, prąd zdawał się wartki i przyspieszał kajak, aż… niespodziewanie utknęliśmy na mieliźnie. Zaskoczenie nie małe, bo dna nie było widać, więc myślałam: jejku jak tu głęboko 🙂
Cóż za zaskoczenie! Nasi przewodnicy szybko uporali się z problemem mielizny i dopłynęliśmy do brzegu, od którego zaczęła się dalsza piesza wędrówka w poszukiwaniu przygód. Dżungla w Nepalu przywitała nas od pięknego widoku na rzekę.
Pieszo poprzez dżunglę w Nepalu
Od momentu znalezienia się na lądzie, rozpoczęliśmy drogę poprzez krzaki, chaszcze, by zobaczyć malutkie sarenki, które nawet przez chwilę zdawały się nie bać nas. Długa droga, która pokazywała nam różnorodną roślinność, była bezpieczna, dzięki naszemu przewodnikowi, który zdawał się być wyspecjalizowanym geografem, szukającym coraz to nowszych okazów ptaków. Niestety nie było nam tak łatwo je zauważyć, bo te maleństwa odfruwały, w momencie dostrzeżenia nas. Stąpając po lądzie po raz pierwszy zobaczyłam, jak wyglądają kryjówki krokodyli. Zbudowane głęboko w ziemi dziury, były miejscem nie tylko “zamieszkania” krokodyli, ale przede wszystkim wysiadywania potomstwa. Mimo wszystko, w jakiś sposób, wywołało to we mnie ciarki 🙂
Sierociniec dla słoni
Po 3 godzinnej przeprawie dotarliśmy ku mojej uciesze do sierocińca dla słoni. Jest to miejsce rządowe wybudowane na potrzeby ochrony słoni przed niebezpieczeństwem czyhającym w dżungli: pantery, niedźwiedzie, nosorożce. Inną kwestią jest również oswojenie słoni, by nie stanowiły niebezpieczeństwa dla lokalnych mieszkańców. Niestety zdarzyła się sytuacja wiele lat temu, że dziki słoń, zaatakował wioskę, masakrując ją, ale również niestety zabijając mieszkańca. Te dzikie słonie nadal są na wolności i pozostaną na niej. Niestety są ogromnym zagrożeniem dla wielu gatunków zwierząt, ale również dla ludzi. Sierocińce pozwalają przetrwać najmniejszym słonikom, które przez wiele lat pozostają pod dobrą opieką. Trafiliśmy akurat na moment zbiórki zwierząt, by móc je wykąpać, co należy do nie lada rozrywki dla słoni.
Długo w tym miejscu nie zostaliśmy, bo już czekał na nas bus i kolejna połowa dnia przygody po drugiej stronie rzeki Rapti: przejazd jeepem przez safari i zwiedzenie sierocińca dla krokodyli. A to już w kolejnym poście.