Co warto zobaczyć w São Paulo? część 2
Tydzień temu napisałam pierwszą cześć, bardziej kulturalną dotyczącą miejsc wartych zobaczenia w São Paulo. Dzisiaj stwierdziłam, że zapodam Wam kilka innych atrakcji, które daje to biznesowe miasto Brazylii.
São Paulo jest miastem, które albo się nie znosi, albo się uwielbia. Ogrom budynków, brak wiatru podczas lata, nie nastraja pozytywnie. Problem bezpieczeństwa w mieście, też wprowadza poczucie zagrożenia, które czuje się podczas zwykłego spaceru główną ulicą miasta, czyli Avenida Paulista. Nie mniej jednak São Paulo oferuje tyle rozrywek, że czasami… nie wiedziałam w zasadzie na co się zdecydować. Zacznę jednak od ciekawych miejsc, które lepiej zobaczyć za dnia.
Z czym kojarzy się najczęściej Brazylia? Z sambą, kolorowymi strojami, ciepłem, drinkami na Copacabana. Nie ma co się dziwić. Brazylia to kraj różnorodności. São Paulo również odzwierciedla skojarzenia z tym bogatym kulturowo krajem. Gdzie można zobaczyć te kolory, prócz parków, muzeów? Prawie na każdej ścianie budynków i bram. Otóż to! Artystyczne zamiłowania Brazylijczyków można dokładniej zobaczyć przy ulicy Beco do Batman.
Beco do Batman
Nie było łatwo tam dojechać: przyznam się bez bicia, że gdyby nie nawigacja, zupełnie bym się pogubiła. Wchodząc jednak w świat artystyczny, zupełnie zapomniałam o panującym upale, o braku wody i umówionym spotkaniu z polską koleżanką, którą poznałam wieczór wcześniej podczas spotkania coachsurfingowego.
Czar kolorów murali zupełnie mnie urzekł i skradł na 20 minut. Jeden obraz zdawał być się piękniejszy i jeszcze bardziej nasycony kolorami niż poprzedni, dzielnica wyglądała bajkowo, jakby z baśni wzięta. Nie spodziewałam się, że dzielnica jest tak długa i te murale tworzyły dróżkę, którą się szło aż do powiedziałabym hipsterskiego miejsca w São Paulo, w którym jest sporo ciekawych sklepów z odzieżą, która jest produkowana przez osoby prowadzące te sklepiki. Nadało to jeszcze większego uroku całej dzielnicy.
Drużyna Palmeiras
São Paulo zachwyca również innymi miejscami, a do jednym z nich z całą pewnością są stadiony, do których raczej dostępu nie ma. Stanową drużyną jest Palmeiras, a ja w październiku 2017 roku znalazłam się na ich meczy, po długim locie, więc… proszę mi wybaczyć kibice, w połowie zasnęłam 😛 Nie mniej jednak widząc zapaleńców sportowych, poczułam się jak na meczu Legii Warszawa.
Rua Augusta
Po meczu Palmeiras vs. Bahia czuliśmy lekki niedosyt. Wynik był remisowy, więc wracając z meczu mijając grille, sprzedawców pizzy, zgłodnieliśmy i postanowiliśmy skorzystać z ulicy Augusta, by nieco po świętować pierwszy dzień pobytu w Brazylii. Musicie wiedzieć, że ta ulica jest główną dla barów, które mają przedziwne wystroje: cyrkowe, rowerowe, ale są również zwykłe bary, w których często organizowane są spotkania coachsurfingowe, w którym uczestniczyłam pół roku wcześniej (tak… byłam w tym mieście dwa razy, więc mam nieco więcej rad, którymi mogę się podzielić z Wami). Muszę przyznać, że będąc po raz pierwszy w São Paulo czułam się w zasadzie jak u siebie, mimo że nie znam nadal tego języka. W każdym razie jeśli jesteście w São Paulo i chcecie poznać nowych ludzi nie możecie przejść obojętnie obok Rua Augusta. O godzinie 22 miałam wrażenie, że dopiero życie się tam rozpoczynało. Ludzie przechodzili z barów do dyskotek, by wrócić do baru na jedzonko, które muszę przyznać, że Brazylijczycy robią znakomite. Wiele zdjęć w tym miejscu jednak nie robiłam, bo nieco obawiałam się utraty telefonu. Cóż… to nadal Brazylia i mimo pełnego uroku kraju, warto być ostrożnym.
Mercado Municipal de São Paulo
Będąc po raz pierwszy w São Paulo wszyscy polecali mi spróbować kanapki z mortadelą, która ponoć jest symbolem São Paulo. Market był przepełniony warzywami, owocami, których nigdy jeszcze nie próbowałam (lub nie znałam nawet) i po przejściu całego miejsca, które jest przeogromną halą, trafiłam na polecaną kanapkę z mortadelą. Ponieważ mój portugalski przypominał bardziej słaby hiszpański, a ich angielski skupiał się na języku migowym, dostałam ogromną porcję, miałam wrażenie z potrójną mortadelą. I… jakież to było niesmaczne! Tłuszcz spływał mi po rękach, soli nie przestawałam czuć na języku, zaś po dwóch gryzach byłam już tak najedzona, że zastanawiałam się, czy jeśli pozostawię resztę, oni uznają to za nie takt. No wyszło na to, że jednak lepiej zapakować pozostałość i wziąć na wynos, by schować w lodówce i później zastanowić się co z pozostałością kanapki zrobić 😛
São Paulo jak już wspominałam jest przeogromne. Częściowo obeszłam miasto, by móc zobaczyć jak najwięcej z codziennego życia. Dzięki znajomym miałam okazję zobaczyć jeszcze więcej ciekawych miejsc, które nie są łatwo dostępne. a nawet popluskać się w basenie, co w dobie upałów było na wagę złota! Dzielnice takie jak japońska – Liberade, faktycznie odzwierciedlały życie mieszkańców, zaś jedzenie było w tych dzielnicach obłędne! Ah… mam wrażenie, że mój romans z São Paulo jeszcze się nie zakończył i niedługo będę mogła raz jeszcze zawitać w tym mieście, by zaskoczyło mnie ponownie swoim urokiem.