Będąc w Grecji stwierdziłam, że dobrze będzie wypłynąć w morze i zwiedzić greckie wyspy w jeden dzień. I tak zakupiłam bilet (98 euro) na statek, który o 8 rano zabrał mnie w podróż do nieznanych miejsc.
Dzień ten zapamiętam jako bardzo długi i nie koniecznie bardzo ciekawy w zwiedzaniu. Większość czasu spędziłam na statku. natomiast wychodząc na ląd miałam nie wiele czasu w zasadzie na zwiedzanie. Pierwszą wyspą, do której dopłynęliśmy była Hydra.
Hydra – skalista wyspa
Myślę, że ta wyspa jest urocza w czasie wiosny lub lata, kiedy kwiaty zakwitają, słoneczko świeci, a roześmiani wczasowicze relaksują się, popijając schłodzoną herbatę. Podczas zimy wyspa wygląda na opuszczoną i bardzo spokojną. Ponoć miejsce to jest kolebką artystyczną, a niedaleko portu znajduje się nawet szkoła artystyczna, która jak się domyślam się otwarta głównie podczas wakacji. Hydra słynie również z wielu klasztorów i kościołów. Logistyka wysepki też nie jest zbyt skomplikowana, bo transport odbywa się na osiołkach, a samochodów raczej nie spotka się tutaj. Spacerując przez 40 minut po tym pięknym miejscu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wyspa jest nastawiona na turystykę, a życie codziennie jest raczej spokojne i … ograniczone. Z chęcią jednak spędziłabym na tej wyspie jeden miesiąc, by… napisać książkę.
Wyspa Poros
Na tej greckiej wyspie mieliśmy zaledwie 45 minut, by się z nią zapoznać. A ponieważ ze statku zszedł tłum, zaczęłam się zastanawiać, czy organizatorzy sprawdzają ostateczną liczbę klientów, którzy mają powrócić na pokład. Stwierdziłam, że raczej nie i mogą odpłynąć beze mnie. Zdecydowałam się nie oddalać za daleko, by nie spotkała mnie noc na nieznanych wodach 🙂 Odkryłam, że wyspa jest w zasadzie spora na zwiedzenie i niestety nie byłam w stanie zobaczyć wszystkich atrakcji Poros. Nie zwiedziłam Muzeum Archeologicznego, ani świątyni poświęconej Posejdonowi, natomiast zafundowałam sobie spacer między uliczkami wyspy, by choć troszkę poczuć smak życia i aż żałowałam, że to tylko 45 minut.
Wyspa Aegina
Ostatnią wyspą, do której dopłynęliśmy była Aegina. Jej mitologiczna historia jest dość ciekawa. Ponoć nazwa wyspy pochodzi od Nimfy Ajginy, której ojcem był bóg Asopos. Aegina urodziła syna Zeusa, Ajakosa, który był pierwszym królem wyspy, ale również dziadkiem Achillesa. Wyspa posiada również ciekawe zabytki, ale również najważniejszy kościół ortodoksyjny, do którego pielgrzymują wierzący z całego świata, a nawet z Rosji. Kościół Świętego Nektariusza, arcybiskupa który został zepchnięty do roli nauczyciela teologii, był uważany w Grecji za jasnowidza i cudotwórcę. Pewnie dlatego też tyle osób wierzących udaje się do tego kościoła, by ucałować grób mnicha. Wyspa posiada jeszcze kilka innych atrakcji, a jedną z nich jest świątynia Aphaia. Wyglądem przypomina ona nieco Partenon i wygląda okazale na wzgórzu wyspy, która spłynie również z plantacji pistacji.
Zakończenie dnia na statku
Większość dnia spędziłam jednak płynąc statkiem, na którym również mieliśmy zagwarantowany posiłek i pokaz tańców greckich. Następnym razem zaopatrzyłabym się jednak w bardzo dobrą książkę, by nie nudzić się przesadnie. Na każdej wyspie zaproponowano nam dodatkowe wycieczki, które naturalnie kosztowały, więc zdecydowałam się na ostatnią wycieczkę po wyspie Aegina, widząc już, że samodzielnie nie dotrę w atrakcyjne miejsca. Był to jednak dość męczący i nudny dzień, który zaledwie 3 godziny wypełniły zwiedzanie wysp. Także jeśli ktoś chciałby się wybrać w taką podróż… polecałabym się do tego odpowiednio przygotować, by nie tracić czasu. Ateny jednak wydają się ciekawsze. 🙂